piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 26

TO był on, od razu go rozpoznałam
- Witaj słoneczko, w co się zabawimy ? - zapytał z uśmiechem na twarzy
- Zostwa mnie, nie dotykaj, - zaczęłam krzyczec, ale to nic nie dawało., zaczął mnie rozbierać
- Nie ładnie tak,  dzwonić do kolegów -kontynuował
- ZOstaw - próbowalam się wyrywać. Nagle coś usłyszałam
- Poczekaj tu pójde sprawdzić, kto nam przeskodził.
Poszedł sobie, próbował mi ściągnąć bluzkę, ale nie udało mu się jak narazie tego zrobić, próbowałam rozwiązac supeł, ale  było ciężko, w końcu dostałą ataku siły i jakos sie uwolniłam. Ale i tak to dużo nie dało.
- A ty gdzie się wybierasz, koteczku - mój gwałciciel, właśnie przyszedł - nie łądnie tak uciekać - powiedział i popchnął mnie na ścianę, uderzyłam głową, podszedł i zaczął zdzierac ze mnie ciuchy. Próbowałam uciec, ale nie mogłam, bo usiadł na mnie i nie potrafiłam sie ruszyć
- Nie, prosze zostaw mnie -płakałam, błagałam, krzyczałam, ale to nic nie dało, on był głuchy na moje nawoływania, jego interesowało tylko rozebranie mnie....no i mu się udało. Po chwili sam próbował sie rozebrac, w międzyczasie, mnie dotykał, gdzie się tylko dało, czułam, że to już koniec, że nie ucieknę, aż nagle, ktos od tyłu go uderzył. To był Niall.
- Katie !!!!, Pszepraszam cię, ja już nigdy cie nie puszcze samej. - powiedział, przykrył mnie kocem i wziął na ręcę, zaczęłam płakać, widziałam tyko Zayna i Louisa zajmujących się moim sprawcą ale juz odpadałam w sennośc, to przez to że uderzyłam się w głowę.
Obudziłam się....no własnie nie wiem kiedy, w jakimś białym pomieszczeniu.....może niebo ? Nademna zobaczyłam nialla, czyli jednak to prawda w niebie sa anioły.
- Kochanie, jak się czujesz ? - nie to nie  niebo, w niebie podobno nic nie boli, a mnie boli głowa/
- Nie, wiem głowa mnie boli, gdzie ja jestem ,co się stało ?
-  Jest 7. czerwiec godzina 14:20, śpisz już 2 dni. Nic nie pamiętasz ?
- aha, nie....znaczy tylko, że on...że mnie porwał i chciał mnie - mowiłam, ale nagle się rozpłakałam. Niall mnie przytulił i pocieszał
-------------------3 dni później-------------------------------------------------
Dzisiaj mogłam wyjść ze szpitala, Liam wyszedł wczoraj, Alex mnie odwiedzałą i chłocy też, bo byliśmy w dwóch różnych szpitalach, za to Perrie podobno poszła do szpitala bo nie wiadomo kiedy mogła zacząc rodzić.
Louis po mnie przyjechał, Niall wziął mnie na kolana, i tak dojechalismy......pod ich dom. Niall wniósł mnie do swojej sypialni :











                                                                                   
Od razu zasnęłam. Obudziłam się z krzykiem, miałam koszmar.
- Spokojnie, to tylko sen, śpij kochanie - mówił Niall, przy nim czyłam się bezpieczna
- Nie mogę, ciąglę mam jeden obraz w głowie, nogdy nie zapomnę.....- znów się rozpłakałam
- Słoneczko, znów cię zawiodłem, miałem nie pozwalac ci jechac tam samej, do tego by nie doszło, gdybym jechał do domu z tobą.
- Nie Niall, to nie jest twoja wiana, nigdy mnie nie zawiodłeś,
- Nie wmawiaj mi czegoś o czym wiem, po prostu ja sobie tego nie daruję, że tobie się coś takiego stało. Nie masz pojęcia jak Cię kocha,
- Ja ciebe też, ale nigdy nic nie było z twojej winy. Nie obwiniaj isę prosze. Moge ci zadac pytanie ?
- Oczywiście, pytaj o co chcesz
- nie powiedziałam ci zbyt wiel informacji, ale mnie znalazłeś...jak ?
- Bo....kiedyś, miałe dziewczynę...Megan i ona mnie rzuciała, a ja ją kochałem i tam właśnie poszłem gdy byłem przybity.
- Nie mówiłeś mi o tym
- Wiem, bo zapomniałem a ostatnio nie chcę cie denerwować,
- dziękuję, nie wiem co bym zrobiłą, gdyby nie ty.
- Kocham Cię
- Ja ciebie też - powiedziam i wtuliłam się w mojego chłopaka. Zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz